Strony

25 kwietnia 2011

Dżanadrija 2011

W zeszły czwartek zrobiliśmy wypad na coroczny festiwal kulturowo-kulturalny :)

Było wyjątkowo, albowiem:
a) od zeszłego roku (bodajże) można zwiedzać całymi rodzinami (wcześniej był podział na dni dla panów i dla pań) - co ma swoje plusy, jak i minusy (tłok taki, że starając się przedrzeć na teren festiwalu przez bramę wejściową już chciałam zawracać ;)
b) mnóstwo Saudyjczyków robiło zdjęcia - choć wciąż nadal bardziej przyjęte jest pstykanie aparatem wbudowanym w komórkę, to zauważyłam co najmniej dziesięć (!) kobiet z profesjonalnymi aparatami
c) nie dostrzegałam ani jednego religijnego policjanta, co na imprezach tego typu jest ewenementem
d) byłam świadkiem prawdziwego koncertu, no może nie rockowego ;), ale z perkusją (bębny i talerze), gitarą i jeszcze jednym instrumentem, którego niestety nie rozpoznałam albowiem byliśmy na wylocie, kiedy zadudniło, tłum zafalował i pan zaśpiewał...

Poniżej kilka filmów ustrzelonych mym aparatem - proszę wybaczyć brak profesjonalizmu kamerzystki. Zdjęcia później.

24 kwietnia 2011

prawo głosu!

zdjęcie: AN photo by Abdullah Bazuhair

22 kwietnia rozpoczęła się w Arabii rejestracja mężczyzn, pragnących wziąć udział w wyborach do władz municypalnych. Tylko mężczyzn, albowiem mimo obietnic władz - przez pięć lat nie zdołano wdrożyć w życie procesu "logistycznego" umożliwiającego oddanie głosu przez kobiety, a tym bardziej startowania w wyborach. Choć zainteresowanie ogólne społeczeństwa wyborami jest nikłe, Saudyjki zorganizowały się i rozpoczęły kampanię Baladi (Mój kraj lub Moje Miasto), domagającą się umożliwienia kobietom udziału w wyborach, którego - jak to z wieloma rzeczami w Arabii bywa - prawo im NIE zabrania. Według Chuluud al-Fahd, jednej z organizatorek, społeczeństwo jest w pełni gotowe na uczestnictwo kobiet w wyborach. "Uniemożliwianie nam udziału w wyborach nas nie powstrzyma i w końcu nam się uda!" - zaznacza Chuluud al-Fahd. "W 2005, stosunkowo niewiele kobiet posiadało karty indentyfikacyjne niezbędne do otrzymania kart do głosowania, i to była zasadna przyczyna uniemożliwiająca nam oddanie głosu w wyborach. Tegoroczna wymówka 'nie jesteśmy jeszcze gotowi' jest bezsasadna". Al-Fahd zaznacza jednak, że kampania "Baladi" ma na celu umożliwienie kobietom udziału w głosowaniu, a nie - startowanie w wyborach.
W ramach kampanii grupa kobiet pojawiła się 23 kwietnia w punkcie rejestracyjnym w Dżeddzie, gdzie zabroniono paniom wstępu do budynku oraz wyjaśniono, że decyzja o odebraniu czy jak kto woli - nieprzyznaniu kobietom prawa głosu nie zależy od przewodniczącego tamtejszej komisji. Kobiety w Chobar postanowiły uniknąć konfrontacji z władzami, i ograniczyły się do pozostania w samochodach przed lokalnym punktem rejestracyjnym.
W ramach protestu National Society for Human Rights (Krajowe Stowarzyszenie na Rzecz Praw Człowieka) odmówiło monotorowania tegorocznych wyborów.

9 kwietnia 2011

PIERWSZY RAZ: Saudyjczyk o sobie i Arabii

photo credit: L.Kofiah
Póki co, wersja oryginalna, tłumaczenie na polski - jak znajdę wolną chwilę, Lou zgodził się - odpowiedzieć na Pań(stwa) :) pytania - niestety tylko Ci, kórzy znają angielski mogą zadawać je - przez komentarze - ale uwaga! - do angielskiej wersji opublikowanej tu http://saudiarabiathrougthelens.blogspot.com/2011/04/saudi-man-about-himself-and-saudi.html!

Bismillahi ar-Rahmani ar-Rahim 

I came across a blog of Lou Kofiah not so long ago. What captured me first- was a wonderful design - no wonder - he IS a graphic designer, what impressed me more - was the way Lou writes and expresses his opinions. I decided to contact him through the contact form on his blog and boldly asked for an interview! He agreed and - believe me - he is professional and sticks to his word - I got the answers to my questions within a few days! He also sent me his photo - taken while he was skiing in Dubai! So, first time on the blog - interview with a SAUDI MAN!  

Umm Latifa: Lou Kofiah – a Saudi, a man, an artist, an architect, a graphic designer, a professional… Perfect English. A very good writer. This, let us call it - basic – information everyone can retrieve from your Haphazard blog… Can you tell us more about yourself, your upbringing, background, education? 
Lou Kofiah: I can honestly say that I came from a fairly average background. I lived in a half-Saudi home, like many others from Jeddah, and ‘am a byproduct of the Saudi public schooling system (from grade 4 all the way to college). I had my fair share of childhood drama, but none to the extent of labeling me a special case. I was very fortunate to have a very influential strong mother who was backing me up in every single experiment I went through (successful and failure alike), and it was a major contributor in the way I came to be. I can say that if it wasn’t for her, I wouldn’t be where I am right now.

7 kwietnia 2011

Kampania: Work is Worship

Stosunkowo niedawno na blogu pojawiły się artykuły (saudyjska żena za pultem, "trzymajcie się z dala od miejsc") dotyczące małego kroku naprzód - jaki odważyło się podjąć parę sklepów czy hipermarketów - głównie w Dżeddzie. Zatrudnienia kobiet na stanowiskach kasjerek. Wywołało to wśród wielu kobiet euforię, aczkolwiek szybko Rada Uczonych Seniorów ostudziła fatwą "trzymajcie się z dala od miejsc" - zapał. Niedawne doniesienia prasy, wskazują, iż fatwa - choć nie ustanowiła automatycznie przepisu prawnego w Arabii, wpłynęła na podejście właścicieli sklepów (nie mowiąc o wielu obywatelach Arabii) do "PROBLEMU": kobieta za ladą czy kasą. Wiele sklepów wstrzymało nabór nabór kobiet na stanowiska kasjerek, zaś niektóre dotychczas je zatrudniające - zamierzają podjąć się "reorganizacji"...  Saudyjki nie poddają się, oto kampania 'Work is Worship' zainicjowana przez Saudyjkę, Hana'ę Saleh al-Fassi - młodą saudyjską reżyserkę filmową.  





Na powyższym krótkim filmiku zrealizowanym przez Hana'ę, widzimy saudyjskiego ojca z synem płacącego za zakupy u młodego Saudyjczyka za kasą. Podjęcie się tej pracy przez młodzieńca wywołuje lawinę pochwał i gratulacji ze strony mężczyzny. Następnie ten sam, statecznie i miło wygladający pan widzi - w tym samym hipermarkecie - za kasą Saudyjkę (pada nawet z ust mężczyzny pytanie: - Jesteś Saudyjką?). Jak widzimy kobieta jest "przepisowo" ubrana oraz unika kontaktu wzrokowego z mężczyzną (co w Arabii jest znakiem tego, że nie jest zainteresowana interakcją z owymi), od którego otrzymuje ostrą reprymendę za podejmowanie się pracy w miejscu, w którym ma do czynienia z obcymi mężczyznami. (ps. u kobiet płacić mogą tylko kobiety lub "rodziny" - widzimy przy kasjerce napis "for families only" - termin "rodzina" obejmuje często w Arabii - same kobiety oraz kobiety ze spokrewnionymi z nimi mężczyznami; pan z synem powinien był skierować się do kasjera)

Rodzą się dwa pytania: dlaczego mężczyzna płaci u kobiety, skoro obok są kasjerzy - mężczyźni; czym różni się interakcja kobiety płacącej u kasjera - mężczyzny; a mężczyzny - płacącego u kasjerki kobiety. Na jakie zło wystawia się kobieta w miejscu publicznym, gdzie: zatrudnieni są stróże porządku (coś w rodzaju ochrony albowiem wygląd tych panów nie świadczy często o potencjale sił fizycznych), jak również pełno wokół "porządnych" muzułmanów.

I ps. bardzo ciekawy,  filmik obrazujący ten pewien Saudyjski paradoks  - na wesoło: 






5 kwietnia 2011

Umm Wanajjan - Amerykańska Beduinka, mama 14 dzieci. O Arabii.

Umm Wanajjan jest amerykańską żoną Saudyjczyka. Nazywa się „amerykańską Beduinką”, albowiem mieszka ze swym mężem i czternaściorgiem dzieci na pustyni! Oto, co mówi o swoim życiu, małżeństwie i macierzyństwie w Arabii Saudyjskiej.

Umm Latifa: Jak długo mieszkasz w Arabii? Kiedy, gdzie i jak poznałaś swego saudyjskiego męża?
Umm Wanajjan: Assalam alaikum wa rahmatullahi wa barakatuh (pokój z wami, miłosierdzie i błogosławieństwo Allaha). Mieszkam w Arabii Saudyjskiej od 26 lat. Przyjechałam w 1985 roku, w lutym, z moim maleńkim synkiem, Wanajjan’em. Miał wtedy 10 miesięcy i dopiero co nauczył chodzić. To było przeżycie (nie cierpię latać)!
Mojego męża ujrzałam po raz pierwszy, kiedy miałam 13 lat. Robiliśmy grilla z okazji 4 lipca i zaprosiliśmy znajomego rodziny, by do nas dołączył. Zapytał, czy może przyjść z kuzynem, który przyleciał z Kalifornii. Moja mama powiedziała: „Pewnie! Im więcej tym lepiej!”. Byłam wtedy dzieckiem i nie zwracałam na nich uwagi, ale mój mężczyzna twierdzi, że tego dnia wiedział, że spotkał swoją żonę :-D. Wpadał do nas zawsze, kiedy był w mieście, i kiedy skończyłam 15 lat, zapytał, czy nie wyjdę za niego za mąż. Zgodziłam się, więc poprosił o moją rękę moją mamę. Zgodziła się, wiec zapytał mego ojczyma, a ten się upił.

Umm Latifa: Ile lat miałaś, kiedy wyszłaś za mąż? Czy łatwo było wówczas uzyskać pozwolnie na małżeństwo z saudyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czy w ogóle było wymagane?
 

3 kwietnia 2011

Obywatelstwo dla Saudyjek

czego oczekują i pragną Saudyjki - kampania na rzecz zagwarantowania pełni praw obywatelskich kobietom w Arabii zorganizowana przez "anonimową" (póki co?) grupę Saudyjek

2 kwietnia 2011

Lulu i Krakus!

Kilka dni temu w Rijadzie pojawiło się nam nowe centrum handlowe o wdzięcznej nazwie Riyadh Avenue, a w nim - wyczekiwany (z różnych powodów) Lulu hipermarket z produktami spożywczymi (mamy już jeden z ubraniami i elektroniką)
Choć nie cierpię nowych centrów handlowych - ma się wrażenie, że cały Rijad w nich się gromadzi i tłumy nerwowo wykańczają nie tylko mnie, ale i mojego męża, 
musiałam tam pojechać!
Toż Karolina, mieszkająca w Khobar, gdzie Lulu się wcześniej zakorzenił, powiedziała, że 
są w nim: korniszony Krakusa i kiszona kapusta! 
Jak nie pojechać?! 


Wyruszyliśmy późno - M. tego dnia pracował. 
Ale nic to. Dzieci wyśpią się dnia następnego. 
No i... 
Znaleziony przeze mnie w lokalnej gazecie adres nowego hiperkarketu okazał się być adresem 'starego'  Lulu z elektroniką. 
Zasięgnęliśmy tu języka, gdzie jest spożywczak. 
Kiedy dotarliśmy na miejsce było po 22...
Dzieci przysypiały, ale światełek było tyle (zdjęcia), że obyło się bez marudzenia. 
Moje ogórki i kapusta.  

Koszmar. Tłumy, tłumy, tłumy. 
Odniosłam też wrażenie, że przeniosłam się do Indii lub/i Pakistanu - Indusi i Pakistańczycy muszą uwielbiać Lulu! 
Na skraju załamania nerwowego, popychana wózkami - nie byłam w stanie zlokalizować ani ogórków ani kapusty! 
Wreszcie - hura! 
Krakus - jako żywy zjawił mi się przed oczami. 

Złapałam. 
Mały słoik. 
Prawie 17 Rijali. 
Product of Poland. 


A gdzie kapusta? 
Nie ma. Nie znalazłam. 
Ale i sił już nie miałam - nerwy na wyczerpaniu - na precyzyjne inspekcje pozostałych sekcji. 
Skierowałam się do kasy, w której w kolejce miejsce zajął M. 

Dotarliśmy do domu o północy. 
Dzieci padły. 
Zrobiłam sobie kanapkę. 
Otworzyłam słoik, walcząc z mocno przymocowanym wieczkiem. 
Ugryzłam. 
I co?  
I nic. 


- korniszony American Garden są o wiele lepsze!-
Smakowo, chrupiące, a do tego większe i tańsze. 

Zaaklimatyzowałam się! 

(forma (anty)reklamy nie zamierzona, subiektywne i szczere odczucia konsumentki;)